-Cholera, ile spałam?-Spytałam samą siebie od razu po przebudzeniu.
Zerknęłam na zegarek- 11:12. Dopiero teraz zauważyłam, że byłam ubrana w zupełnie inne ciuchy niż wcześniej.
-O cześć Jade, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że przenocowaliśmy u ciebie z Bieberem?-Spytał jak gdyby nigdy nic Colton.
Rozejrzałam się po pokoju zmieszana całą tą sytuacją.
-To ty mnie rozebrałeś?!-Spojrzałam na niego gniewnie.
-To sprawka Biebera.-Machnął ręką, po czym wyszedł.
Wstałam szybko z łóżka; zauważyłam brudne ciuchy rozwalone na podłodze więc od razu je zgarnęłam kierując się z nimi wprost do łazienki.
-Zabije tego dupka-Pomyślałam gdy przypomniałam sobie o Justinie.
Wrzuciwszy brudy do kosza, skierowałam się w stronę kuchni. Tam zastałam dwójkę "nowych przyjaciół".
-Fajnie się bawicie?-Syknęłam, rzucając każdemu wrogie spojrzenie.
-Chyba mamy co do pogadania Bieber.
Oparłam się o framugę drzwi. Objęłam rękami swoją talie i czekałam na wyjaśnienia z uniesioną brwią.
-Eee...-Przeciągnął.
-Chyba nie masz zamiaru jej opowiadać o tym jak ci stanął gdy ją rozbierałeś?-Parsknął Colton.
-Że przepraszam bardzo CO?!-Wydarłam się zaciskając dłonie w piąstki.
-Spokojnie Jade, tak się tylko pieprze-Rzucił, gdy zauważył, że atmosfera robi się napięta.
-Jade, twoja kostka krwawiła brudząc przy tym wszystko dookoła. Byłaś również cała w kurzu i twoje ciuchy śmierdziały dymem-Powiedział z frustracji Justin, przeczesując
swoje cenne włosy.
-Cokolwiek.-Wywróciłam oczami.
Przeszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki kilka jajek z zamiarem zrobienia jajecznicy. Chłopcy wrócili do wcześniejszej rozmowy, uznając, że wszystko zostało wyjaśnione.
Byłam cholernie wściekła na tego debila. Choć miał dobre intencje, powinien mnie obudzić. Rozbijając jajka poczułam czyjąś obecność za moimi plecami. Rozejrzałam się po pokoju
i nikogo nie zastałam. Odwróciłam się w mgnieniu oka.
-Spokojnie, to tylko ja-Powiedział Justin unosząc ręce w górze.
-To niestety ty-Wywróciłam oczami i zajęłam się wcześniejszym zadaniem.
-Jade, nie możesz się złościć, miałem dobre intencje-Westchnął.
-Jakby cytował moje słowa-Pomyślałam.
Wywróciłam oczami, po czym wzięłam głęboki wdech i w końcu się odezwałam:
-Słuchaj Bieber, pojawiasz się tu nie wiadomo skąd, pozwalam ci tu mieszkać i jestem wyjątkowo miła, a ty odwalasz jakieś fochy i się wynosisz. Później zachowujesz się
jak bohater i ratujesz mi życie. Następnie włamujesz mi się do domu i rozbierasz! Jaki ty masz problem chłopie?!
Justin spojrzał się na mnie tymi swoimi dziwnymi oczami i jedyne co mogłam w nich zauważyć to zmieszanie.
-Faktycznie, źle to zacząłem. Pozwolisz, że to naprawię?-Spytał lekko poddenerwowany, jakby nie był do końca pewny swoich słów.
-Co masz na myśli?-Teraz to ja byłam zmieszana.
-Zapraszam cię do restauracji. Nie to nie będzie randka-Dodał szybko widząc moją minę.
-Nie rozumiem, jaki jest tego sens?
-Chce cię lepiej poznać i zacząć naszą znajomość od nowa. Może ty mnie nienawidzisz, ale ja nie czuje tego samego do ciebie. Trochę nawaliłem i byłem niemiły.
Skoro mamy razem pracować to chyba dobre stosunki między partnerami są wskazane-Skończył, patrząc z nadzieją.
-Wow, masz dobrą gadkę-Powiedziałam z udawanym podziwem. A może wcale nie był udawany?
-Ćwiczyłem argumentacje-Wywrócił oczami.
-Widać, bo mnie przekonałeś-Szepnęłam bliżej ucha.
Odeszłam widząc jego zmieszaną minę.
-Widać jak na niego działam-Zaśmiałam się z tego stwierdzenia.
Skierowałam się od razu do łazienki. Włożyłam brudne ubrania do kosza i weszłam do wanny, w której już lała się gorąca woda. Wlałam brzoskwiniowego płynu i rozkoszowałam
się zapachem.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!





Najlepsze ff na świecie *,* loff soł mach <3
OdpowiedzUsuń