Jade
Spędziłam kilka godzin na wykonaniu planu następnego ataku. Wszystko było najprecyzyjniejsze, nie było szans na żadną pomyłkę. Wszystko dokładnie przeanalizowałam
i zapisałam. Postanowiłam zrobić sobie chwilę przerwy i iść coś zjeść. Sięgnąwszy po sweter, wyszłam z pokoju. Wchodząc do kuchni, pierwsze co zauważyłam to śpiący
Justin.
Przez głowę przeszło mi mnóstwo pomysłów na różnego rodzaju kawały, lecz pozbyłam się ich w momencie gdy zaburczało mi w brzuchu. Sięgnęłam po makaron i resztę
potrzebnych składników do wykonania spaghetti. W trakcie gotowania makaronu zdążyłam sprzątnąć mieszkanie, tak aby nie obudzić współlokatora. Nie miałam ochoty z nim
rozmawiać,a skoro spał nie musiałam się o to obawiać. Gdy danie było już gotowe, moje sumienie zmusiło mnie jednak do obudzenia go na obiad. Oczywiście nie mogłam
zrobić tego w normalny sposób. Wzięłam szklankę zimnej wody i wylałam mu ją na twarz. Jego mina-bezcenna.
-Czy cię do reszty popieprzyło?!-Wstał z kanapy w błyskawicznym tempie i wycierając twarz poszedł prosto do łazienki.
Nie mogłam opanować śmiechu.
Podeszłam do blatu i nałożyłam Justinowi posiłek. Usiadłam po drugiej stronie i w spokoju konsumowałam.
-Ooo, czy to dla mnie?-Spytał wyraźnie już w lepszym humorze.
-Tak, dla ciebie-Wyszczerzyłam się.
-Co dzisiaj robisz?
Zaśmiałam się jak nie mógł zawinąć makronu na widelec. Wysłał mi za to złowrogie spojrzenie.
-Jadę zawieźć plan Rayanowi, a ty?
-Muszę załatwić kilka spraw z ekipą.
Nastała spokojna cisza. Jedliśmy w spokoju, póki nie zadzwonił Justinowi telefon.
Justin
-Tak?-Odebrałem niechętnie.
-Musimy się spotkać, teraz-Odezwał się Jace.
-Tam gdzie zwykle?
-Tak.
Wstałem szybko z krzesła przeżuwając resztki obiadu.
-Dziękuje Jade, muszę już jechać. Później pogadamy, ok?-Spytałem pospiesznie nie czekając na jej odpowiedź.
Wybiegłem z mieszkania, ledwo łapiąc oddech. Złapałem taksówkę i podałem adres. Wysiadłem przecznicę dalej aby nie wzbudzać podejrzeń. Pobiegłem do starego domu towarowego
gdzie czekał na mnie Jace.
-Siema-Przywitałem się z kumplem.
-Mam dla ciebie sprawę Bieber-Podał mi kartkę.
Zmieszany otworzyłem ją powoli.
-Co to znaczy?-Spytałem poddenerwowany.
-To adres. Ktoś bardzo chce cię tam zobaczyć. Dowiedzieli się o tobie. Już czas.
Usłyszawszy to zamarłem. To nie wróżyło nic dobrego.
-Myślisz, że to mój ojciec?-Schowałem kartkę do kieszeni kurtki.
-Tak sądzę...
Poczułem dziwny ścisk w gardle i ukłucie w brzuchu.
-Spokojnie, może chce tylko pogadać-Klepnął mnie w ramię, na znak pocieszenia.
-Jasne, na pewno się stęsknił, po 13 latach nie widzenia mnie!-Podniosłem głos z frustracji.
-Spokojnie Bieber, nie rób nic głupiego.
Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze.
-Pojadę tam wieczorem, tylko potrzebuję samochodu.
-Podstawimy ci o 5 land rovera pod mieszkanie. Dasz sobie rade-Pożegnał się i pojechał.
Stałem tam jeszcze z 10 minut. Moja głowa wypełniona była milionem myśli. Czego chce ode mnie mój ojciec? Po trzynastu latach przypomniał sobie o synu?
Nienawidziłem go za to, że mnie zostawił i, że przez niego zmarła moja matka.
Jade
Po zjedzeniu do końca obiadu pojechałam do krypty. Zajechałam jeszcze do Ricka aby odstawić do kontroli mój ścigacz. Dobrze, że mieszkał blisko i spacer zajął
mi tylko kilka minut. Wchodząc do budynku poczułam zapach papierosów. Dziwne, bo nikt nie miał prawa palić w krypcie. Podeszłam bliżej drzwi od biura Rayana i usłyszałam
nie znany mi wcześniej głos. Rozmawiali o czymś z zapałem i co chwila głośno śmiali. Postanowiłam udać się do sali i poczekać na kanapie. Sięgnęłam po jabłko ze stołu
i zaczęłam nim rzucać z nudów. W ostateczności po prostu je zjadłam. Minęła godzina zanim gość Rayana opuścił jego miejsce pracy. Byłam naprawdę sfrustrowana tym czekaniem.
-Cześć Rayan-Powiedziałam wchodząc do pomieszczenia.
-Cześć, trochę mnie przestraszyłaś-Skinął.
-Przywiozłam ci to o co mnie prosiłeś. Sprawdź i daj mi znać-Uśmiechnęłam się.
-Dziękuje, zaraz obejrzę co tam nawymyślałaś-Usiadł na fotelu i zaczął lekturę.
-Okej, brzmi dobrze...-Powiedziawszy to, wziął do ręki długopis i napisał kilka uwag.
-Emm, Rayan, kim był ten facet, prze którego musiałam czekać godzinę?-Nie mogłam wytrzymać i musiałam zapytać.
-To Tom. Facet od bomb i takich tam, znam się z nim już bardzo długo-Odpowiedział na jednym wydechu.
W trakcie gdy szef analizował moją pracę miałam czas na rozejrzenie się po biurze. Było prawie takie samo, jak za czasów pracy mojego taty. Oczywiście zniknęły
zdjęcia moje i mamy, wszystkie pamiątki z czasów szkolnych, które były dla niego bardzo ważne i miał do nich wielki sentyment. Niby wszystko było podobne, lecz
zupełnie inne.
-Okej, dzięki jeszcze raz Jade-Uśmiechnął się Rayan.
-Nie ma sprawy-Odpowiedziałam i udałam się z powrotem do domu.
Niestety musiałam wrócić taksówką, czego wręcz nienawidziłam. Miałam już wystarczająco pieniędzy aby kupić sobie dobry samochód, ale wciąż nie byłam pewna, czy jest
mi on aż tak bardzo potrzebny.
Droga minęła o wiele dłużej niż ścigaczem co było oczywiste, gdyż starzec kierujący taksówką jechał najwięcej 50km/h. Prawdopodobnie szybciej bym dobiegła.
Wchodząc do klatki jak zwykle poczułam ten obrzydliwy zapach. Wbiegłam na drugie piętro do swojego mieszkania w najszybszym tempie aby nie móc dłużej tym oddychać.
-Cześć!-Krzyknęłam wiedząc, iż Justin już wrócił.
Nie usłyszałam jednak odpowiedzi. Odruchowo sięgnęłam po nóż z blatu i powoli przeszukałam całe mieszkanie. Nikogo nie było. Żadnych śladów włamania ani nic.
Dlaczego więc drzwi były otwarte?
-Cześć, sory zapomniałem zamknąć drzwi-Nagle wszedł do mieszkania zdyszany Justin.
Wysłałam mu groźne spojrzenie.
-Przepraszam, ale za to mam kolacje-Uśmiechnął się trzymając torbę z jedzeniem.
-Wybaczam-Wzięłam siatkę i skierowałam się prosto do kuchni.
Rozłożyłam jedzenie na blacie, abyśmy mogli je razem zjeść.
-Postarałem się-Wyszczerzył się siadając na krześle przede mną.
-Widzę-Zaśmiałam się upijając łyk napoju.
-Co sprawiło, że ledwo co oddychasz?
-Miałem załatwić dzisiaj kilka spraw, ale przeniosłem je na pojutrze-Wysłał mi lekki uśmiech.
Zjadłszy kolację, postanowiłam zmyć naczynia.
-Ej Jade, bo tak naprawdę to chciałem z tobą porozmawiać.
-Cały czas rozmawiamy-Wywróciłam oczami.
Czułam, że podchodzi bliżej mnie. W szybkim tempie znalazł się tuż obok mojego ramienia.
-Daj, ja to zrobię-Wziął gąbkę i zaczął myć talerze.
Oparłam się o blat i patrzyłam jak marnie mu to idzie. Zaśmiałam się.
-Co cię tak cieszy?
Już szykowałam swoją chamską odpowiedź gdy nagle poczułam pianę na całej twarzy.
-Zabiję cię Bieber!-Wydarłam się goniąc go po całym domu.
Wytarłam twarz w sweter i usiadłam wkurzona na kanapie.
Justin
Ona jest taka urocza gdy jest wściekła. Usiadłem obok niej z przepraszającą miną. Nic.
-Jade, przepraszam-Wziąłem jej rękę, którą od razu wyrwała.
-To było niechcący-Zaśmiałem się, już nie wytrzymując.
-Zobaczymy, kto będzie się śmiał jutro rano, bez śniadania.
Wstała urażona.
To było zabawne, choć fakt, że ona zrobi sobie najlepsze śniadanie aby mnie wkurzyć a ja będę jadł cokolwiek co zostanie mnie przerażał.Zapukałem w drzwi od pokoju Jade. Wiedziałem jak ją przeprosić.
Gdy nie usłyszałem żadnego "proszę" sam pozwoliłem sobie wejść.
-Jade...-Nie zdążyłem dokończyć gdy zaledwie centymetr od mojej głowy wylądował nóż.
Na środku pokoju stała rozwścieczona Jade.
-Jeszcze jeden krok a trafi prosto w czoło-Trzymała nóż w prawej ręce gotowa do rzutu.
-Chciałem ci zaproponować kolację, jutro o 6, a ty rzucasz we mnie nożem...-Zrobiłem smutną minkę.
-Brzmi super, teraz wyjdź.
-Nie daj się prosić...czekaj co?
-Przestań pieprzyć Justin, pójdę, tylko wyjdź mi z pokoju-Wywróciła oczami.
-Wow, super, okej, wychodzę-Opuściłem pokój lekko zmieszany, ale szczęśliwy.
Czyżby pan Bieber miał plan?







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz