5. Hell
Jade
Z całych sił próbowałam zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach i starałam sie skupic na dzisiejszej akcji. Po przebudzeniu od razu skierowałam się do kuchni. Brzuch bolał mnie z głodu a głowa bolała od braku kofeiny. Przyrządziłam szybką jajecznice i zaparzyłam kawę. Usiadlam na stoliku pozwalając moim nogą swobodnie opasc.
-Znow jest tak jak dawniej-Pomyslalam-puste mieszkanie, kompletna cisza.
Upilam łyk gorącego napoju po czym zjadłam pożywne śniadanie. Włożyłam naczynia do zmywarki i wyszłam z pomieszczenia. Przypomniala mi się wczorajsza kłótnia z Justinem i pozniej jego wyprowadzka co dało mi do myślenia i skłoniło do sprzatnięcia wolnego juz pokoju. Ściągnęłam używaną pościel i wrzuciłam ją do pralki. Pościerałam szafki i odkurzyłam pomieszczenie.
Pewnie zastanawiacie się czemu tak obojętnie przyjęłam wyprowadzke Justina-proste. Nic dla mnie nie znaczyl, nie znałam go i byl uciążliwy. Kończąc sprzątanie skierowałam sie do pokoju aby sie ubrać i ogólnie ogarnąć. Po kilkunastu minutach byłam gotowa. Zbiegłam jak zwykle po schodach wstrzymując oddech aby nie musieć oddychać tym nieświeżym powietrzem.
-Cześć Rayan, stresik jest?-Mrugnęłam do szefa, wchodząc do krypty.
-Przeraża mnie twój optymizm-Wyglądał jakby nie odpowiadał mu mój dobry humor.
-Daj spokój-Wywróciłam oczami. Rzuciłam się na kanapę i sięgnęłam po jabłko.
-Może idź trochę poćwicz? To nie będzie łatwe, jak ci się wydaje-Przeładował pistolet i położył na biurku.
-Wyluzuj, wszystko pod kontrolą, zaraz pójdę-Podniosłam ręce w geście obronnym.
Rayan zawsze zamartwiał się na zapas. Szczególnie bał się o najmłodszych członków ekipy.
Zawsze możemy na niego liczyć, jest dla nas jak ojciec. Skończywszy jeść udałam się do sali treningowej. Upięłam włosy w kitka i zaczęłam rozciąganie. Po chwili dołączył do mnie Colton. Ćwiczyliśmy razem przez ok. godzinę. Czułam się wyczerpana, więc postanowiłam trochę odpocząć. Zrobiłam sobie gorącą kąpiel. Mój ojciec był dla mnie wyjątkowo dobry, aby zrobić mi osobną łazienkę. Wychodząc z wody owinęłam się ręcznikiem. Osuszyłam całe ciało i przebrałam się w czarne spodnie i skórzaną kurtkę. Rozpuściłam włosy i poprawiłam lekko makijaż. Po intensywnym treningu skierowałam się w stronę sali, gdzie znajdowała się cała ekipa. Po wysłuchaniu jeszcze raz całego planu rozeszliśmy się do samochodów.
Wsiadłam do samochodu wraz z Coltonem Bradem Harrym i Matthew. Chłopcy jak zwykle starali się rozluźnić atmosferę kiepskimi żartami,które właściwie nie były
aż takie kiepskie.
Ja mimo wszystko starałam się skupić na dokładnym przeanalizowaniu planu. Robiłam tak za każdym razem.
-Kiedyś z Harrym powtarzaliśmy sobie...-Przerwałam w myślach.-Harry.
Przez obezwładniający mnie stres całkowicie zapomniałam o tym, że siedzę obok "ex przyjaciela", który wyznał mi miłość w najbardziej beznadziejnym momencie.
Nie żeby jakikolwiek był dobry. Czy nie powinnam czuć się skrępowana? Przygnębiona? Bo on właśnie na takiego wyglądał. Czułam na sobie jego spojrzenie.
Starałam się jednak unikać kontaktu wzrokowego. Dojechaliśmy na miejsce w ekspresowym tępie. Przygryzłam wnętrze policzka i wyszłam z samochodu. Chłodny wiatr rozwiał
moje włosy w każdym możliwym kierunku, co przypomniało mi o ich związaniu. Widząc w oddali resztę ekipy ruszyliśmy przed siebie. Tak jak było w planie,weszliśmy od strony
wschodniej. Miałam złe przeczucia, gdyż drzwi od magazynu były otwarte. Nikt jednak oprócz mnie się tym nie przejął. Szliśmy długim korytarzem do drzwi ewakuacyjnych.
Otworzyliśmy je i po kolei wchodziliśmy do środka. Usłyszałam szuranie butów i zamilkłam. Spojrzałam w stronę Coltona. Był całkowicie skupiony. Nagle dał znak, który
oznaczał atak. Pobiegłam od razu za przyjacielem. Brałam wielkie oddechy i modliłam się aby nie zabrakło mi siły. Wszystkie dźwięki umilkły. Staliśmy przed wielkimi drzwiami
garażowymi. Wymieniliśmy się spojrzeniami; w oczach Harryego wciąż można było zauważyć wielki ból i żal. Potrząsnęłam głową z nadzieją, iż wszystkie moje problemy z niej
w magiczny sposób uciekną. Colton pociągnął za klamkę, na co dowodem był wielki zgrzyt. Nigdy nie sądziłam, że istnieje pomieszczenie gdzie jest jeszcze ciemniej niż w tym
w którym właśnie stoimy. Widząc zaniepokojenie na twarzach przyjaciół postanowiłam udawać odważną i wejść jako pierwsza. Wzięłam kilka porządnych wdechów. Po chwili usłyszałam
kroki, co oznaczało, że chłopcy wzięli się w garść i postanowili przestać być ciotami. Wyśmiałam ich w duchu. Nagle stała się jasność. Czułam jakby moje oczy płonęły
od nadmiaru światła. Dopiero po chwili zauważyłam resztę ekipy i kilkunastu uzbrojonych facetów.
-Jesteśmy w dupie.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz