4. I'm out
Naczynie rozbiło się na tysiące kawałków. Poprawiła włosy i z obojętnością w oczach weszła do pokoju. Stalem oszołomiony.
-Ona jest chora-Pomyślalem. Kręcąc głową skierowałem się do lazienki. Obmylem twarz wodą i pozwoliłem kroplą spłynąć po szyi. Przeczesalem ręką włosy wychodząc z pomieszczenia. Żałowałem jednak, ze drzwi do mojego pokoju były tak daleko, gdyż moje lenistwo i zmęczenie działało jak magnes na moje nogi i nie moglem się ruszyć. W tej samej chwili zza framugi drzwi wyłoniła się Jade. Jej oczy były spuchniete, tak samo jak usta. Wyglądała jednocześnie okropnie i pięknie.
-Jade, widzę, że cos jest nie tak-Powiedziawszy to od razu zmieniła wyraz twarzy. Jakby miała się rozkleić. Wzięła głęboki wdech i pokiwała głową.
-Nie zrozumiesz Justin-Zatrzasnęla drzwi za sobą zostawiając mnie w kompletnym szoku. Zawahałem się zapukac do pokoju. Byłem prawie pewny, ze i tak by nie otworzyła.
-Czas zagoi rany-Pomyslałem. Sam nie wierzyłem w ani jedno słowo, ale tak sie mówi. I może nawet tak jest. Nie miałem pojęcia. Skierowałem sie od razu do swojego pokoju. W przyjemnej drzemce przerwał mi telefon.
-Czego?-warknąłem.
-Yo Bieber, dawaj do nas!-Usłyszałem głos kumpla i głośną muzykę.
-Właściwie to...-Chciałem dokończyć, lecz niegrzecznie mi przerwano-...dawaj, nie daj się prosić! Zabierz Jade, będzie ciekawie-Moglem sobie wyobrazic jak oblizuje usta z tym swoim napalonym usmieszkiem. Gdyby mógł przeleciałby wszystkie dziewczyny świata.
-Zobaczę-Rzucilem tylko i się rozłaczyłem. Byłem bardzo zmęczony i nie chciało mi się tam jechac. Z resztą nawet nie mam samochodu. Pomyślalem, ze zabranie Jade to całkiem niezły pomysl-miałbym podwózkę.
Jade
Znacie to uczucie gdy zlość rozrywa was od środka? Ja zbyt doskonale. Wszystko przez głupiego Harrego, glupie uczucia i głupie poczucie winy. Miałam ochotę wszystko rozwalic a później wyskoczyć z okna. Za bardzo nie wiedziałam jak poradzić sobie z takim gniewem. Nigdy nie łagodze go żadnymi używkami, gdyż wiem, ze to uzależnia a ja nie pozwolę się czymś kontrolować. Harry byl moim przyjacielem od podstawówki. Znała go również moja rodzina. Byl starszt ode mnie. Świetnie się dogadywaliśmy gdy nagle postanowił się we mnie zakochac i zniszczyć nasza przyjaźń.
-Nienawidzę go!-Warknęłam, rzucając poduszką w komodę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zaskoczyło mnie to, gdyż wyraźnie zaznaczyłam, żeby mi nie przeszkadzac. Nigdy.
-Czego chcesz-Splunęłam otwierając drzwi.
-Ciebie też miło widzieć-Syknął. Wywróciłam oczy.
-Słuchaj, nie wiem co ci się wydarzylo i szczerze to gowno mnie to już obchodzi, nie chcesz mówić to nie, ale może podwieziesz mnie do kumpli i od razu sama sie zabawisz na imprezie?-Rzucił obojętnie.
Podobało mi sie to, że nie wypytywał o to co się dzieje, choć dla.innych mogłoby zabrzmieć to dość chamsko. Nie bylam pewna czy chcę wogóle ruszyć się z pokoju. Nie bylam w nastroju.
-Nie-Usilowałam zamknąć drzwi, lecz Justin byl szybszy i powstrzymał je nogą.
-To pozycz mi chociaz ścigacz-Wywrócił oczami.
-Aha, po moim trupie-Prychnęłam.
-To akurat da się zalatwic-Powiedzial groźnie mrużąc oczy. W odpowiedzi trzasnęłam drzwiam nie dajac mu szansy na zareagowanie.
Justin
-Głupia suka-pomyslalem.
Poszedłem od razu do pokoju wybierając numer Phila.
-Siema, mam nadzieję, że macie dodatkowy materac, bo wyprowadzam się od tej wariatki-Splunąłem.
-Yo Bieber, co się stalo? Wcześniej ślinileś się na jej widok jak dziecko w sklepie z cukierkami, a teraz już masz jej dość? Czyżby okazała sie nie do zdobycia dla pana...-nie dokończył gdyż mu przerwalem.
-Zamknij się. Możesz po mnie podjechac?-Warknąłem.
-Wyluzuj, już jadę-Zakończył rozmowę.
Pocierając rękoma twarz skierowałem się do szafki i wyrzucilem z niej wszystkie ciuchy. Spakowalem je do plecaka jak resztę rzeczy. Wyszedlem z pokoju aby od razu udać się do lazienki po resztę drobiazgów. Całe pakowanie zajęło mi zaledwie 15 min. Już miałem wychodzic gdy na kanapie, w salonie, zauważyłem Jade. Siedziała skulona z kolanami podciągniętymi pod szyję. Coraz bardziej ciekawilo mnie jednak co się faktycznie stało. Nie oceniajcie mnie-mam słabość do kobiet i bez względu jak bardzo by mnie wkurzyly to potrafię łatwo się złamać. Mialem ochotę ją przytulić, lecz wspominając jej wcześniejsze zachowanie i fakt jak zareagowała na moją pomoc szybko mi to przeszło. Patrzyła cały czas w jeden punkt obok roztłuczonego szkła, którego, najwidoczniej, nie miala zamiaru sprzątnąć. Stałem tak chwilę do póki nie usluszalem trąbienia samochodu. Wybieglem z tego domu szaleńców i wskoczylem na siedzenie pasażera.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz