H

środa, 14 października 2015

11.Hurt

Justin
Spojrzałem na zaniepokojoną Jade. 
-Musimy jechać Justin, coś się dzieje-Mówiła jak opętana.
-Spokojnie Jade, co się stało?-Próbowałem ją uspokoić. Nadaremnie.
-Nie wiem, musimy jechać do krypty teraz!-Podniosła głos, na co kilka osób z pobliskich stolików odwróciło się w naszą stronę.
Ubrała się w mgnieniu oka i zanim zdążyłem mrugnąć okiem wybiegła z restauracji ciągnąc mnie za rękaw mojej bluzy. Wsiadłem od strony kierowcy i z piskiem
opon wyruszyłem w stronę krypty.



 Kątem oka zauważyłem jak ręce Jade się trzęsą.
-Wszystko okej? Jest ci zimno?-Spytałem lekko zmartwionym.
Ona nigdy nie okazywała słabości w sytuacjach, w których trzeba było być wyjątkowo twardym. Choćby nie wiadomo jak ciężkie to było.
-Nie chce znów czegoś spieprzyć. Musimy w końcu odpłacić się tym pizdom-Syknęła próbując opanować swoje ręce przed trzęsieniem się.


Postanowiłem się nie odzywać. Jakiekolwiek zdanie pocieszenia powiedziane w jej kierunku groziłoby niepotrzebnym wybuchem gniewu. Kilka minut później
byliśmy już na miejscu. Obok wejścia stało kilka czarnych volkswagenów tiguan. Wraz z Jade wybiegliśmy z samochodu kierując się wprost do budynku.
Drzwi od głównej sali były zamknięte. Zza nich mogliśmy usłyszeć dość ostrą wymianę zdań.
-Tylne wejście-Szepnęła Jade i poprowadziła mnie za kryptę.
Dopiero wtedy zdążyłem zauważyć, że miała na sobie całkowicie inne buty. Ustawiliśmy się obok  drzwi garażowych i po kolei przez nie wchodziliśmy.


Podchodząc do szafki zabrałem dodatkowy pistolet a Jade nóż. Skradaliśmy się do pomieszczenia, byliśmy już przy samym wejściu. Wychyliłem się aby rozplanować jak tam
wejdziemy. Wokół kanapy stało kilka starszych ode mnie typów, a na środku nich ich szef. Nie mogłem go za nic rozpoznać. Twarze wszystkich skierowane były na Rayana
i resztę naszej ekipy. Rozmawiali o granicach. 
-Jeszcze raz jakiś członek waszej ekipy białych cip postawi nogę na naszym terytorium! Nie zawaham się tym razem i zabije gnoja-Wykrzyczał prosto w twarz Rayana.
Widząc jak jego pięści się zaciskają dobrze wiedziałem co się zaraz wydarzy. Nie pomyliłem się, w mgnieniu oka rozpętało się piekło. Wbiegłem z Jade do pomieszczenia i
zaczęliśmy odpychać przeciwników. Kątem oka widziałem jak rozwala przeciwników jednym kopniakiem. Byłem dumny-nie wiem dlaczego.
-Dość!-Krzyknął jeden z przeciwnego gangu cały zakrwawiony.
-Jeszcze się spotkamy Rayan!-Wysyczał ich szef wycierając nos rękawem.
Nikt się nie odzywał. Czyżby wygraliśmy?

Jade
Stałam tam zupełnie oszołomiona i zdyszana. Spojrzałam na resztę ekipy; pod okiem Coltona zauważyłam dość sporego siniaka, z nosa Brada leciała krew a Matthew miał
podartą koszulkę i kilka zadrapań. 
-Rozejść się-Warknął Rayan ze złością w oczach. 
Wszyscy natychmiast go posłuchali kierując się w stronę wyjścia. Wychodząc zauważyłam rozmawiającego przez telefon Coltona. Uśmiechnęłam się do niego i miałam
już wsiadać do samochodu Justina, lecz machnął ręką, żebym jeszcze została. 


-Cześć Jade, jak się czujesz?-Powiedział kończąc rozmawiać.
-Jest okej, u ciebie chyba trochę gorzej?-Spytałam delikatnie dotykając jego policzka w miejscu siniaka.
-Boli?-W odpowiedzi lekko się skrzywił.
-Możesz wpaść do mnie, obłożysz się lodem i będzie w porządku-Klepnęłam go w ramie.
Mimo, że byliśmy w gangu nie od wczoraj i takie urazy to nic nowego, to nie oznaczało, że byliśmy odporni na ból. Znając Coltona, bardziej martwił się o swój
wygląd niż o stan zdrowia.
-Ej Justin, zabierzemy ze sobą Coltona, okej?-Krzyknęłam.
Widząc jak się szeroko uśmiecha i macha ręką uznałam to za "pewnie" i skierowałam się prosto do samochodu. Usiadłam z tyłu aby chłopcy mogli sobie porozmawiać.

Justin
Pół godziny później byliśmy na miejscu. Wchodząc do mieszkania rzuciłem się na kanapę. Po chwili Colton zrobił to samo na co Jade wywróciła oczami. Odprowadziłem
ją wzrokiem do łazienki. Wciąż była ubrana w to co wcześniej i mimo wcześniejszych wydarzeń wyglądała...dobrze. Bardzo dobrze.
-Ale na nią lecisz-Szturchnął mnie Colton, wyrywając z zamyśleń.
-Co? Na Jade? W życiu! Laska jest wkurzająca-Broniłem się.
-Nie oszukuj się, to nie wstyd, też mi się kiedyś podobała. 



Jest bardzo odważna i piękna. O figurze nie wspomnę- Zaśmiał się ze swojego wyznania.
-Nie wiem...-Kłamałem.
-Oczywiście, że wiesz, ślinisz się na jej widok-Klepnął mnie w ramie.
Wywróciłem oczami, po czym szturchnąłem go aby przestał gadać. Zmieszany spojrzał na mnie, lecz później ogarnął, że Jade stoi oparta o framugę drzwi i nas
wysłuchuje.
-Świetnie się bawicie widzę-Powiedziała mrużąc oczy. 
Miała na sobie czarne spodnie i koszulkę z dość dużym dekoltem- jakby robiła to specjalnie. Usiadła obok nas na fotelu z założonymi rękami. Włączyła telewizor, na
którym leciał akurat jakiś beznadziejny horror. 
-Idę zrobić popcorn i od razu dam ci coś na te oko-Rzuciła do Coltona po czym zniknęła w kuchni.
Film okazał się największym gównem świata i nawet nie wiem kiedy wszyscy pozwolili sobie na sen.

1 komentarz: